CICHOCIEMNI NIEWIARYGODNE MANEWRY AGENTÓW

W poprzednim artykule o Cichociemnych (warto sprawdzić) pisałem o ich szkoleniu, wspominałem również o tym, że testy, którym byli poddawani miały odzwierciedlenie w późniejszych akcjach. Tak właśnie było, niezwykłe operacje, podczas których ważył się los nie tylko Polaków, ale często wszystkich aliantów. Cichociemni potrafili w takich sytuacjach zachowywać zimną krew, trzeźwy umysł i przede wszystkim wychodzić z takich zdarzeń cało, bez konsekwencji w całej akcji.

„MOST III”


Taki kryptonim nosiła najbardziej szalona i niewiarygodna akcja z Cichociemnymi w roli głównej. Nazwa wzięła się od tytułowego mostu, jak wiadomo, możemy poruszać się po nim z jednego brzegu na drugi. Tak też działo się podczas przylotów nowych agentów. Oprócz dostarczania posiłków w postaci komandosów, sprzętu czy pieniędzy, samoloty, które lądowały w okupowanej ojczyźnie, często zabierały ze sobą bagaż do Anglii. Były to rozmaite przedmioty, często też bardzo ważne informacje wywiadowcze. Taki właśnie ładunek okazał się być bohaterem trzeciej z rzędu operacji znanego pod nazwą „MOST III”. Co takiego mieli przekazać? Fragmenty rakiet V2, niszczycielskiej broni masowej, która mogłaby odmienić losy tej wojny. Polakom udało się jednak przechwycić właśnie owe rakiety i co więcej, zrobić dokładną dokumentację techniczną, którą wraz z samymi rakietami dostarczyć miał osobiście Jerzy Chmielewski, co już świadczyło o tym, jak bardzo ważna była to przesyłka. Cała akcja rozpoczęła się w nocy z 25/26 lipca 1944 roku, zabezpieczało ją ponad 400 ludzi, jak później się okazało, każda obecna przy operacji para rąk była potrzebna do pomocy. Brytyjski samolot Dakota, przewożący kolejnych Cichociemnych, wylądował pod Tarnowem. Po załadunku okazało się, że maszyna ugrzęzła w podmokłym terenie, na którym lądowała. Co więcej, okazało się, że kilometr dalej pojawił się Niemiecki patrol... Po trzech nieudanych próbach angielski pilot chciał zrezygnować, rozładować towar, a następnie podpalić samolot. Jednak upór naszych rodaków został przez niego niedoceniony. Podkopano koła samolotu, ustawiono pod nim deski i w końcu... UDAŁO SIĘ!

[V2.jpeg
Rakieta V2, która jako pierwsza w historii osiągnęła moc możliwą na wzniesienie się ponad 100km w górę i przekroczenie bariery naszej atmosfery. To ukazuje siłę jej rozpędu, niosącą za sobą ogromne zniszczenia.]


Gdy dokumenty dotarły do Londynu, Anglicy przerazili się, widząc je oraz rakietę, którą dostarczyli im Polacy. Broń ta mogła skutecznie osłabić wszystkich Brytyjczyków, a przede wszystkim zabić ogromną masę Londyńczyków. Przed wczesna reakcja Polaków zaskutkowała dobrze obraną taktyką – niszczeniem miejsc skąd rakiety będą wystrzeliwane. Cichociemni po raz kolejny dowiedli o swojej przydatności, uchronili ogromną liczbę cywili i 1,5 miesiąca przed planowanym pierwszym atakiem Brytyjczycy byli o krok przed wrogiem, a to wszystko dzięki nam.

WIĘZIENIE W PIŃSKU


Kolejna wręcz niewiarygodna akcja, która dobitnie udowadnia, że nie ważna jest przewaga liczebna. Grupa agentów biorąca czynny udział w akcjach organizacji dywersyjnej „Wachlarz” (obejmowała głównie ziemie wschodnie) zostaje złapana przez Gestapo i zatrzymana w więzieniu w Pińsku. Hitlerowcy próbują wyciągnąć informacje od agentów, torturują ich, zadręczają – dowództwo AK wie, że musi działać szybko. Jednak dopiero gdy informacja dociera do Komendanta AK Stefana Roweckiego, zaczyna się akcja odbicia więźniów.

[piwnik.jpeg
Jan Piwnik ps. „Ponury” , który przeprowadził akcję odbicia więźniów tak wzorowo, że później na jej podstawie przeprowadzano szkolenia dywersyjne.]


Wszystkim dowodzi por. Jan Piwnik „Ponury”, który sam uciekł już kiedyś z więzienia gestapowcom, by następnie pieszo przejść 800km do Warszawy. Szesnastoosobowa grupa udała się do pobliskiego Brześcia, ukrywali się w zakładzie fotograficznym. W ciągu kolejnego tygodnia przeprowadzono nieudaną próbę przekupienia strażników – co często działało, jednak nie tym razem – oraz nieudaną próbę podkopu. Dowódca grupy zmuszony był więc na podjęcie stanowczych kroków, docierały do niego bowiem głosy o ciężkim stanie jednego z więźniów.
Wokół więzienia stacjonowało łącznie 3000 wszelkiego rodzaju wojskowych, akcję planowano więc bardzo skrupulatnie. Zbadano okolice placówki, przestudiowano jej mapę... aż w końcu sporządzono plan. Do więzienia miały wjechać dwa samochody – z dwóch różnych stron, przebrani w nich za strażników agenci mieli wejść do budynku i wyprowadzić więźniów, jak najbardziej dyskretnie.
Akcja zaczęła się pod osłoną nocy, najpierw uszkodzono linię telefoniczną oraz przejęto strażnicę, aby uniemożliwić kontakt z zewnętrznymi placówkami. Jedna grupa samochodowa dostała się bez problemu do środka i stamtąd zaczęli już dalszą akcję. Wyprowadzono więźniów i unieszkodliwiono większość strażników. Druga grupa miała jednak o wiele większy problem – Niemcy dowiedzieli się o napadzie z chwilą otworzenia bramy – szybko ją zamknięto i otworzono ogień do Polaków. Hitlerowcy nie zdawali sobie jednak sprawy, że druga grupa już opanowała sytuację w środku, tym samym zostali zaskoczeni i nie mieli szans w starciu z 2 stron.
Nie obyło się również bez komplikacji, jednemu z samochodów podczas ucieczki pękła opona i wszyscy dywersanci musieli przenieść się do drugiego samochodu.
Cała akcja wydaje się brzmieć nieprawdopodobnie – jednak zdarzyła się naprawdę, co więcej dowódcy tej akcji por. Jan Piwnik oraz chor. Jan Rogowski zostali za tą akcję odznaczeni przez gen. Roweckiego Orderem Virtuti Militari za „śmiały czyn bojowy oraz męstwo”. Nie otrzymali oni jednak prawdziwych odznaczeń, a jedynie zapewnienie o przyznaniu ich po wojnie. Jednak jak zwykle władze komunistyczne uniemożliwiły uznanie tych zasług w powojennej Polsce.

WARTO ZAPAMIĘTAĆ?


W kontekście Cichociemnych jak najbardziej i to wszystko. Trzeba chłonąć tę wiedzę i być dumnym z tego, że byliśmy największymi twardzielami w Europie. Naprawdę! Jeśli kiedykolwiek, jakkolwiek rozpoczniecie z jakimś cudzoziemcem rozmowę o przeszłości waszych narodów, wspomnijcie o Cichociemnych właśnie, którzy zza granicy ściągali do kraju i wykonywali niesamowite manewry. Ciężko o takich nawet dziś - dlatego warto pamiętać o tych z przeszłości.

[bron.jpeg]