ZAWISZA CZARNY WZÓR CNÓT RYCERSKICH

Ciężko jest znaleźć drugiego tak przykładnego rycerza, nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Dlaczego to aż tak trudne? Bo większość z nich jest niestety zmyślona, Czarny Rycerz czy Roland to tylko opowiastki. W naszej ojczyźnie wychował się autentyczny rycerz ideał, który stawiał honor ponad śmierć, zwyciężał turnieje rycerskie, kochał ojczyznę i co dla nas najważniejsze był Polakiem.

OD BITWY ZACZĄŁ...


Opisując historię Zawiszy, nie można zapomnieć o jego ojcu, który to przyczynił się do jego sukcesu, jednak tak naprawdę nasz rycerz doszedł do wszystkiego sam. Chodzi tutaj bardziej o wychowanie go, na takiego, dla którego ważniejsze w życiu są honor czy patriotyzm niż pieniądze i sława.
O początkach rycerstwa Zawiszy nie wiemy zbyt wiele, w ogóle niewiele wiadomo o całej jego młodości. Co pewne: urodził się gdzieś w okolicach 1370 roku i pochodził z Garbowa, jego matka miała na imię Dorota, ojciec – Mikołaj, miał dwóch braci – Jana zwanego również Farurejem oraz Piotra i... w zasadzie to tyle. Istnieje jednak pewna opowieść, która mówi o tym, jak zaczęła się jego rycerska kariera... Miało to być w okresie młodości chłopaka, wtedy właśnie wracał on ze swoimi braćmi oraz ojcem z Węgier do ojczyzny. Po drodze zauważyli oni rozbójników, którzy napadli na pewnego wędrowca, było ich zbyt wielu, zaskoczony mężczyzna w pojedynkę nie dawał im rady. Wtedy Mikołaj – ojciec Zawiszy - kazał swoim synom zainterweniować, Ci ruszyli na rabusiów i szybko pokazali im, że nie jest to ich szczęśliwy dzień. Ocalony wędrowiec okazał się być, sławnym na całą średniowieczną Europę, mistrzem szermierki. Był on tak bardzo wdzięczny za ocalenie, że zaproponował młodzieńcom naukę pod jego okiem... Ippolito, bo tak się zwał, szkolił nawet samego przyszłego mistrza zakonnego - Ulricha von Jungingen, który później zginął w bitwie, w której udział brał również Zawisza, lecz po drugiej stronie konfliktu.

[zawisza.jpeg
Zawisza Czarny uwieczniony na obrazie Jana Matejki „Bitwa pod Grunwaldem”]


Po dwuletnim treningu rycerz z Garbowa był już gotowy, by sprawdzić się w boju. Dobrze wiedział, że już wtedy ciężko było o drugiego takiego wojownika... Postanowił to umiejętnie wykorzystać - oprócz służby w kraju pod rządami Władysława II Jagiełły, zatrudniany był przez węgierskiego władcę – Zygmunta Luksemburskiego.

[turniej.jpeg
Powszechnie uważa się, że Zawisza zdobył sławę głównie na turniejach, autetyczne fakty wskazują jednak na to, że turnieje były dla niego tylko dodatkiem, a całą swoją popularność zawdzięczał heroicznych akcjom z prawdziwych bitew na śmierć i życie.]


Wszyscy wiedzieli, że Zawisza jest bardzo cnotliwy, przez kolejne lata zdobywał zasłużone tytuły, zwyciężał turnieje i pełnił swoją służbę. Pierwszym poważnym sprawdzianem jego rycerskości była sytuacja z 1408 roku... Nasz rycerz przebywał wtedy na terytorium Węgier i prowadził właśnie bardzo opłacalną kampanię wojenną, gdy dowiedział się jednak o narastającym konflikcie Polsko-Krzyżackim oraz o planowanej bitwie nie zastanawiał się, ruszył do ojczyzny i zrezygnował z ogromnej zapłaty od węgierskiego króla. Za Zawiszą ruszyli jego polscy kompani - tak właśnie działał na innych rycerzy, dawał przykład...

...NA WOJNIE SKOŃCZYŁ


W 1410 roku Zawisza wziął udział w bitwie pod Grunwaldem, o czym wspomina Jan Długosz, upamiętnił go również Jan Matejko na swoim obrazie przedstawiającym starcie. Zawisza prowadził Chorągwie Krakowską, czyli elitarną jednostkę składającą się tylko z najlepszych polskich rycerzy. Wykazał się on wtedy niezwykłą odwagą, umiejętnościami dowodzenia oraz wspaniałą walką. Do dziś wspominana jest jego bohaterskość, to właśnie jemu w pierwszej kolejności przypisuje się zwycięstwo, niektórzy historycy uważają, że bez niego i jego heroicznych czynów moglibyśmy poddać się presji Krzyżaków na polu bitwy.
Po oczywistym sukcesie Zawisza jednak nie świętował, okazało się, że musi jechać na południe chronić Polski przed... Węgrami! Tak jest, ten, któremu służył... pod presją sojuszniczych mu Krzyżaków nasłał na nas swoje wojska. Tutaj również Zawiszy przypisuje się załagodzenie konfliktu - jego bliskie relacje z królem Zygmuntem na pewno pomogły w odwołaniu armii węgierskiej.
Co z pozostałymi bitwami? Było ich mnóstwo, jednak większość poza granicami naszego kraju, zanim jednak do nich przejdziemy warto wspomnieć o tym, co Zawisza zrobił będąc w Rzymie w 1414... Odbywał się tam wtedy Sobór w Konstancji, któremu przewodził papież Marcin V. Na zebraniu najważniejszych kapłanów w średniowiecznej Europie zjawił się również pewien dominikanin, który przedstawił tam tekst obrażający Polaków oraz ich zachowanie, a także politykę... Duchowny napisał go na zlecenie Krzyżaków... Gdy Zawisza się o tym dowiedział, wtargnął do sali i kazał zniszczyć bezpodstawnie krytykujące Polaków pismo, papież wyrzucił jednak rozwścieczonego intruza i powiedział, że jeśli to się powtórzy, to go przeklnie. Zawisza uważał jednak, że utrata honoru jest gorsza od jakiegoś tam wyroku papieża, kilka godzin po zakończeniu zebrania wtargnął do domu papieskiego i jeszcze raz zażądał zniszczenia dokumentu. Marcin V nie miał innego wyjścia, przyparty do muru swojego własnego domu przyznał rację Zawiszy i kazał odwołać dominikaninowi jego zarzuty. Nasz rodak pokazał, że nawet głowa kościoła nie może zadzierać z Polakami, zwłaszcza jeśli popiera kłamstwa...
Zawisza powrócił na pole bitwy dopiero kilkanaście lat po incydencie w Rzymie, w międzyczasie poślubił Basię i dorobił się czwórki dzieci, w tamtym okresie nasz rycerz częściej słyszał płacz dziecka niż tarcie ostrza o ostrze. Nie znaczy to wcale, że próżnował, to właśnie wtedy stał się wielkim gospodarzem, który miał pod sobą dwa zamki i ponad dwadzieścia wsi... Gdy jego synowie nieco podrośli, postanowił znaleźć sobie nowego przeciwnika, wiedział, że większość Europejskich rycerzy nie jest w stanie go pokonać. Z propozycją przyszedł jego dawny znajomy – Zygmunt Luksemburski. Organizował on wyprawę na Turków, Zawisza znudzony już nieco rodzinnym życiem od razu zaciągnął się do jego armii, jak szybko się okazało, nie można było tego nazwać armią... Z oczekiwanych 60 tys. pod twierdzą w Gołubcu zjawiło się tylko 15, ponadto byli to w główniej mierze zwykli szeregowcy, niedoświadczeni w żadnym boju. Turkowie widząc śmieszną liczebność przybyłych najeźdźców zdecydowali się na kontratak. Zygmunt Luksemburski poinformowany o złej sytuacji postanowił ratować swojego najlepszego żołnierza, wysłał po niego statek, ten jednak odmówił, bowiem wolał zostać ze swoją drużyną, która nie zmieściłaby się na pokład. Zawisza Czarny zginął 12 czerwca 1428 roku, w walce jak prawdziwy rycerz.

[twierdza.jpeg
Widok na twierdzę Gołubiec od strony Dunaju, dziś znajduje się ona na terytorium Serbii w miejscowości Golubac (pol. Gołąbiec).]

CZY NA PEWNO?


Jan Długosz w swojej kronice pisze o tym, że Turcy rozpoznali w Zawiszy księcia lub króla – walczył najlepiej, miał zbroje z herbem i dowodził całą drużyną. Chcieli więc wziąć za niego okup, w końcu musiał być dużo warty, jednak Tureccy dowódcy pokłócili się o to, kto ma go wziąć jako jeńca... Zamiast podzielić się okupem, jeden z nich powiedział „...jeśli ja go nie będę miał, to nikt!” i ściął Zawiszy głowę...