BITWA POD WIZNĄ – BOHATEROWIE NARODU

Przeszło stukrotna przewaga wrogich wojsk, niedokończone schrony, przez które dostać mogą się uzbrojeni po zęby Niemcy, co wy byście zrobili? Żołnierze spod Wizny wraz z kapitanem Raginisem na czele postanowili walczyć, udowadniając, że honor to rzecz święta, a poddać się można tylko w ostateczność oraz to, że danej przysięgi nie powinno się łamać... Niezwykła historia, niezwykłych bohaterów...

 

DWIE DOBY BOHATERSTWA

Odcinek „Wizna” nad Rzeką Narew tuż po rozpoczęciu II Wojny Światowej miała być jednym z punktów obronnych, która miałaby zatrzymać nadciągające wojska w stronę stolicy. Niestety, ludzi było zbyt mało, tak samo z amunicją, schrony, które miałyby być punktami nie do przejścia były niedokończone, brakowało w nich odpowiedniej wentylacji, oraz kopuł pancernych, nawet w schronie dowódcy, co nie pozwalało na wykonywanie żadnych działań strategicznych, ze względu na ciągłą możliwość ataku. Polacy jednak postanowili się nie poddawać.

Kapitan Raginis mianowany dowódcą Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Narew”, wielu nie wierzyło w jego umiejętności, głównie ze względu na jego wiek, jednak jak się potem okazało, był wart więcej niż nie jeden doświadczony generał...

[raginis.jpeg

Kapitan Raginis, sam nie miał pojęcia czy nie ugnie się i czy będzie dobrym dowódcą.]

Warto wspomnieć o liczebności na całym polu bitwy już na samym początku, trudno jest bowiem zrozumieć fenomen obrony, bez obeznania się z niezwykłymi statystykami: Polacy bronili się w 9 schronach (2 lekkich i 7 ciężkich), niepotrzebnym jest wymienianie liczby dział czy amunicji, bowiem przy tak liczebnej jednostce fakt, że jej brakowało, sam powinien świadczyć o ciężkich warunkach do walki. Liczby co do biorących udział w obronie wahają się od 320, aż po 720. Niezależnie od tego, przy szacowanej armii niemieckiej – od 32 000 do nawet 40 000, jest to niewyobrażalne, że Niemcy już po godzinie nie byli za Wizną.

Atak zaczął się 7 września 1939 roku, wtedy to pierwsze czołgi Niemieckie zaczęły przekraczać most na rzece, był on drewniany, a pod nim znajdowały się ustawiony przez Polskich saperów ładunki, które w odpowiednim momencie zrobiły swoje. Wtedy zaczął się również ostrzał w stronę wojsk Niemieckich znajdujących się po drugiej stronie rzeki. Naziści musieli się wycofać, akcja ta wywarła na nich spore wrażenie i nie mając informacji o liczebności polskich żołnierzy postanowili wezwać posiłki.

Nadciągająca armia Niemiecka już z góry dawała do przekazania, że nie ma najmniejszych szans na wygranie tej bitwy, jednak kapitan Raginis postanowił, że to nie czas na tchórzostwo – wraz z dowódcą artylerii por. Brykalskim złożyli przysięgę na oczach żołnierzy, że nie opuszczą pozycji obronnych, aż do swojej śmierci...

 

DWIE DOBY HORRORU

Następnego dnia, 8 września, Niemcy przystąpili do ponownego ataku, który jednak nie naruszył obrony Polaków, do kolejnego ataku przystąpiono w nocy, wtedy jednak Niemcy zaatakowali polską obronę również z powietrza, i tym razem niestety udało im się przebić, słabe umocnienia obronne, niedokończone schrony były kolejnym powodem szybkiego wdzierania się Niemców do kolejnych schronów. Naloty i szturm trwał do dnia następnego, aż do południa...

Rano tego samego dnia pod Wiznę przybył gen. Guderian, który był zszokowany zatrzymaniem marszu w stronę stolicy, nie mógł pojąć tego, jak tak mało liczebna armia jest w stanie zatrzymać tak liczne wojsko...

Niemcy do wieczora również tego dnia próbowali sforsować kolejne schrony, co powoli im się udawało, jednak przy każdym ponosili wielkie straty własne, a Polacy nawet przyparci do muru, bez amunicji zdobywali się na niezwykłe czyny... Jednym z nich było wyjście jednego z żołnierzy ze schronu w stronę czołgów i podrzucenie w ich stronę kilku granatów, co pozwoliło na kolejne godziny obrony. Schron okrążony przez kilka czołgów, ciągle ostrzeliwany nie poddał się, aż do momentu wrzucenia do środka granatów przez jednego z żołnierzy Niemieckich.

Minął kolejny dzień ciągłych ostrzałów, rankiem 10 września niezdobyte schrony wciąż się broniły, niestety, kończyła się amunicja, schrony były przepełnione rannymi, kpt. Raginis został wywołany przez niemieckiego parlamentariusza, który dał mu ultimatów – albo się poddadzą, albo wszyscy jeńcy zostaną rozstrzelani. Raginis zachował rozsądek i rozkazał żołnierzom wyjść ze schronu i się poddać. Ostatniego z wychodzących, Seweryna Biegańskiego, pożegnał ciepłym uśmiechem, po czym po kilku chwili wysadził się w powietrze granatem wybuchowym.

[tablica.jpeg

Tablica upamiętniająca wszystkich bohaterów narodu, walczących w jego obronie pod Wizną.]

 

CHWILA ZADUMY

Podczas pisania o takich historiach, często sam zastanawiam się, jak postąpił bym na miejscu ludzi znajdujących się tam. Zastanawiam się, gdzie w głębi nas ludzi, znajduje się na tyle odwagi, by stawić czoło śmierci, popatrzeć jej prosto w oczy i powiedzieć, że i tak zostaniemy, że będziemy walczyć do końca, tak jak Ci wszyscy, którzy polegli pod Wizną.

Linki:

Koszulka Wizna