POTOP SZWEDZKI A OSTOJA PATRIOTYZMU

Rok 1654, na tronie zasiada syn Zygmunta III Wazy – Jan II Kazimierz, sytuacja w kraju nie jest najlepsza, a stosunki międzynarodowe, zwłaszcza ze Szwecją pogarszają się. Postanowienia traktatu zawartego w Sztumskiej Wsi, obowiązywać mają do 1661 roku, zostają one jednak złamane... W 1655 roku dochodzi do najazdu Szwedów na Polskę, powszechnie nazywanego „potopem szwedzkim”, spora część polskich szlachciców okazuje się być zdrajcami i oddają ziemię najeźdźcy, jednak nie patrioci spod Jasnej Góry...

ZDRAJCY NARODU
Głównymi przyczynami najazdu na Polskę przez Szwedów nie były tylko spory w rodzinie Wazów, ważniejsza była walka o wpływy na Inflantach, jednak nie taki powód widnieje w Szweckich kronikach. Jest on zupełnie inny, nieprzewidywalny...
W 1655 roku Andrzej Morsztyn, poeta i szlachcic wyrusza na północ z misją pokojową. Ma przekazać list, w którym jak wynika z zapisków - polski król Jan II Kazimierz obraża godność Szwedów, ubliża im oraz nazywa obraźliwie. Autentyczność tego argumentu jest niezwykle wątpliwa, albowiem naród Szwedzki w takich kwestiach wyróżniał się na tle innych krajów, których godność nie mogła zostać nadszarpnięta, a najmniejsza uraza skierowana w stronę, chociażby Francuzów musiała zakończyć się wojną.
Wróćmy jednak do najazdu... W 1655 roku w stronę Polski wyruszają dwie kolumny wojsk Szwedzkich, jak szybko się okazało, nie trzeba było nawet jednej. Polscy szlachcice ze zdradliwymi Radziwiłłami na czele, pokłóceni z królem oddali Pomorze, Wielkopolskę i stolicę bez większej walki. Nie spodziewali się jednak, że Szwedzi mimo tak serdecznego przyjęcia pozostawią za sobą pożogę i zniszczenie.
Południowa część Polski postanowiła jednak walczyć, szybko dołączyli do nich zdrajcy narodu, którzy obudzili się w błogiego snu i zorientowali się, że tak naprawdę również ich ziemie znajdują się pod okupacją, a oddając ojczyznę bez walki, tylko pogorszyli swoją sytuację...
W ten sposób do walki stanęło prawie pól Polskich miast – chłopi, mieszczanie, a nawet większość szlachty, było to przedsięwzięcie niespotykane potem aż do odzyskania przez Polskę niepodległości.
Rok 1656 to przełom podczas wojny, mnogość sukcesów Polaków oraz poprawiająca się sytuacja polityczna sprawiają, że w do 1657 roku wojska najeźdźcy wycofują się aż pod Toruń i pozostają w defensywie aż do 1660, kiedy to dochodzi do zawarcia pokoju w Oliwie.
Zanim jednak to się stało, miejsce miała warta wspomnienia obrona Jasnej Góry, która odbyła się w 1655 roku, podczas sukcesów Szwedów...


OBRONA KLASZTORU
Głównym bohaterem tej opowieści jest ks. Augustyn Kordecki, który to mimo pokojowej propozycji ze strony Szwedów, aby poddał klasztor, a nie poniesie strat, zdecydował się na walkę. Duchowny zdawał sobie sprawę, co za sobą zostawia armia z północy, nie chciał więc doprowadzić do tego, by najeźdzcy złupili świątynie...
Ksiądz mimo zapewnienia nietykalności klasztoru już wcześniej zabezpieczył go i przygotował do oblężenia. Postanowił również, aby najcenniejsze skarby przewieźć do klasztoru w Mochowie. Kiedy Szwedzi w liczbie 3200 żołnierzy przybyli pod świątynie, zastali tam jedynie 300 obrońców, w tym 70 duchownych. Wojsko mimo wcześniejszych zapewnień o nietykalności zażądało wstępu do środka, Kordecki trzykrotnie odmawiał im wstępu, broniąc tym samym murów świątyni. Doprowadziło to do wycofania się wojska 26 grudnia, powodem była nie tylko bezradność, ale również rozkaz od króla, by armia udała się do Prus wspierać inną, równie ważną akcję.


CHWILOWE ZAPOMNIENIE
„Potop szwedzki” w historii naszego narodu jest traktowany jako porażka patriotyzmu i wartości z nim związanych. Gdyby nie zdrada wielu wysoko postawionych magnatów, zapewne Szwedzi nigdy nie zajęliby nawet Pomorza, a co dopiero reszty kraju. Na szczęście w tym przypadku w porę przyszło opamiętanie i chęć walki za ukochaną ojczyznę.